środa, 11 lipca 2012

Na dobry początek...

Zbierałam się by rozpocząć ten blog. Już go sobie jakiś czas temu wymarzyłam...Jadę do Ameryki
i prowadzę dziennik z podróży.
Właśnie tak. Bardzo subiektywny dziennik. Pełen smaków, aromatów, kolorów, muzyki, zdjęć, ludzi...
Cały czas zastanawiałam się nad nazwą . No bo jak nazwać blog podróżniczy z podróży życia, nieoczekiwanej podróży, która pachnie przygodą, fascynacją, niewiadomą? Jak nazwać, by nie było patetycznie, sztucznie, przewidywalnie?
A więc Cultural HOT DOGS. To chyba dlatego, żeby odbrązowić naszą podróż z pompy i zadęcia. Przypomniało mi się, jak w siedzibie Polsko Amerykańskiej Fundacji Wolności siedzieliśmy w bardzo klimatyzowanej sali i snuliśmy marzenia, oczekiwania na temat: co chcielibyśmy w Stanach zobaczyć, kogo spotkać, jakie miasta, miejsca zwiedzić. Pamiętam,że wypaliłam w pewnej chwili, że chętnie zjadłabym
w Nowym Jorku prawdziwego, amerykańskiego hot doga od ulicznego sprzedawcy- wiecie, takiego
z małym, mobilnym wózkiem z żółtym daszkiem. Pamiętacie te amerykańskie filmy? Widzicie to co ja? Główny bohater- zawsze przed podjęciem kluczowej,życiowej decyzji- siada porankiem  na białych schodach miasta (przeważnie jest w beżowym prochowcu i z dwudniowym zarostem) i kiedy sos kapie mu na ten prochowiec (amerykańskie zbliżenie) on już wie, jaką podejmie decyzję, jak podbije świat, jak spełni się jego American Dream. Błysk w oku. Bohater pośpiesznie wyciera usta papierową serwetką, bierze ostatni łyk latte z papierowego kubka i odchodzi. Cięcie. Napisy końcowe. The End. 
I to trochę taka metafora mojego wyjazdu, naszego wyjazdu. Hot dogi są kulturalne, bo jedzie nas dziesięciu wybrańców, wariatów, Don Kichotów zmieniających pejzaż małych miasteczek, wiosek, dużych miast kolorami kultury różnorakiej. Hot dogi dlatego, że  " w tej wymarzonej Ameryce" będziemy tak naprawdę przez moment, chwilę, więc to trochę takie instant, fast podróż będzie. Co nie oznacza, że zaważy to na jej jakości. Wiążemy z tą podróżą różne oczekiwania i te osobiste i zawodowe. Chcemy podpatrywać Amerykę wszystkimi zmysłami. Jakkolwiek będzie i tak wygraliśmy los na loterii. To przecież niesamowite! Jedziemy do Stanów!!!
A jak do tego doszło? Kto jedzie? Kto za to zapłaci? Kiedy to nastąpi? Co tam zobaczymy? O tym w kolejnych postach :)

1 komentarz:

  1. Witaj Aniu z ciekawością będę śledzić Twoją podróż.Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń